piątek, 7 listopada 2008

Barak Obama

Dzisiaj miałam kolejną wizytę u lekarza; byłam zapisana na 17.20 - przyszłam punktualnie; pod drzwiami siedział facet... więc przemawiam do niego: "Ja na 17.20 a pan?" - a pan na to, że on bonusowo dzisiaj. No cóż, wlazł... i siedział całe 40 minut!!! Zawsze kiedy coś jest nie logiczne lub nie dopasowane do jakiejś hierarchii (jest niepoukładane, w złej kolejności lub przestawione) wpadam w taką bezradność - zaczynam płakać, rzucać przedmiotami i krzyczeć; jestem wtedy taką małą bezbronną dziewczynką, zalewam się łzami i nie mogę sobie poradzić (w zeszłym tygodniu były to poprzestawiane szklanki i kubeczki w kuchni)... A ten facet wszedł na 17.20 - przecież to moja godzina i mój porządek, który on zniszczył; nie wyszedł po 20 minutach (a na każdego pacjenta jest 20 minut jak w zegarku) - teraz to już przegiął totalnie. Zbliżała się 18 - zaczęłam płakać pod gabinetem psychiatrycznym, dlatego, że jakiś koleś zniszczył mój ład i porządek - zniszczył kolejność obowiązującą pacjentów oraz przedłużył długość wizyty -wszystko nie tak jak być powinno! Zwymyślałam go w głowie, zaczęłam parskać jak koń, płakać i zaciskać piąstki - "telefon do przyjaciela mnie uratował" płacząc opowiedziałam moją historyjkę - a w słuchawce kojący głos: sama widzisz, ten facet wszedł i siedzi tam tak długo bo ma jakiś poważny problem, jakiś ogromny problem, możesz mu współczuć jedynie i cierpliwie poczekaj... usiadłam blisko drzwi... kap kap dialog... teraz już wiem, on boi się, że umrze; boi się śmierci, myśli cały czas o swoim sercu; im bardziej o nim myśli tym większy wzbudza to w nim lęk; wydziela się adrenalina, serce bije mocniej, lęk wzrasta, pojawiają sie arytmie wywołane lękiem a on jeszcze bardziej się wsłuchuje - lęk ma to do siebie, że rośnie tylko do pewnego momentu; on boi się umrzeć, ma stany lękowe, był już u kardiologa... dobierają nowe psychotropy - on bierze inne niż ja; rozmawiają o lekach - o tych, które powodują uzależnienie i o tych które on by chciał brać. Pani doktor wypisuje receptę a on znowu o tym samym; ona mu proponuje psychoterapię, a on znowu o lekach, o jodze, o reanimacji, o poranku, o dupie maryni. Nawet nie wiem czy godzina 18 była zaokrąglona minutami (może była to 18:00, 18:05 lub 18:10) wyszedł on - Barak Obama. Weszłam ja - wyszłam ja.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Martwiłem się, że nie mam nowych butów, póki nie zobaczyłem człowieka bez nóg"

To niekoniecznie komentarz do Twojego posta i komentarza do mojego posta:).

Anonimowy pisze...

"Pani doktor wypisuje receptę a on znowu o tym samym; ona mu proponuje psychoterapię, a on znowu o lekach, o jodze, o reanimacji, o poranku, o dupie maryni. Nawet nie wiem czy godzina 18 była zaokrąglona minutami (może była to 18:00, 18:05 lub 18:10) wyszedł on - Barak Obama. Weszłam ja - wyszłam ja."

NORMALNIE "ROZMONTOWAŁAŚ" MNIE TYM TEKSTEM:))).