Jakiś mężczyzna:
"Witaj,
proszę nie gniewaj się za to , że napisałem ...,
dlaczego napisałem choć jestem straszy?...
bardzo pragnąłbym przeżyć, (choć kilka chwil)
z tak piękną dziewczyną jak TY(to widać!),
i bardzo pomógłbym finansowo(2tys.)
dlaczego?bo co mężczyzna w moim wieku,
może dać tak młodej dziewczynie ?
jak może odwzajemnić się ?
myślę że najprostszym sposobem jest
po prostu dać środki finansowe , po to Byś mogła
za nie zrealizować jakieś swoje marzenia, potrzeby, i w ten sposób przyczynię się (choć w małym stopniu) do Twojej radości , zadowolenia !
jestem miły , przystojny, natura romantyka,
Jeżeli naprawdę jesteś osobą dyskretną,
to chętnie spotkam się z Tobą,
możemy wypić kawę, porozmawiać...,
sama ocenisz .
serdecznie pozdrawiam
ps.
trochę szkoda że jesteś taka młoda, gdybyś była starsza łatwiej byłoby nam spotkać się."
Jakaś kobieta:
"w kwestiach dyskretnych jestem dyskretna; w kwestiach niedyskretnych jestem niedyskretna"
Poruszam tutaj kolejny problem - sex za pieniądze, sex bez zobowiązań, sex bez miłości. Bo to niby sex za darmo, sex w związku (zalegalizowanym czy tez nie), sex z miłości jest całkowicie legalny i usprawiedliwiony - oczywiście nie biorę pod uwagę kościoła w tej kwestii ani żadnej religii. Starałam się dzisiaj ustosunkować do propozycji autora propozycji i doszłam do wniosku że...
Praktycznie każdy sex jest płatny - nawet ten w związku, no chyba, że partnerzy nie zdają o swoje zdrowie i nawet nie odwiedzają lekarza. Fakt jest taki, że sex to wydatek - kobieta raz w miesiącu odwiedza ginekologa (często ma swojego zaufanego prywatnego lekarza), który przepisuje jej środki antykoncepcyjne i sprawdza czy wszystko jest ok - czy nie ma nadżerki, grzybicy czy innych nieprawidłowości. Tak więc jeśli kobieta nie podzieli się wydatkami z partnerem to może ją to kosztować około 130zł miesięcznie; mężczyzna natomiast kupuje prezerwatywy, żele poślizgowe, viagrę lub inne wspomagacze. Mężczyzna spotyka się z kobieta i ściąga spodnie i sexovną bieliznę z ciała ukochanej - za każdym razem by chciał coś innego, coś nowego, coś sexovnego bo przecież sprane gacie nie zachwycą. Tak więc reasumując: tabletki, badania kontrolne, bielizna, depilacja, prezerwatywy (wychodzę z założenia, że kobieta powinna zawsze nosić przy sobie paczkę) - to wszystko ma być na głowie kobiety a facet ma tylko używać lub raz na ruski rok podarować bieliznę swojej kobiecie? Ha, a biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna szuka tylko przelotnego romansu to znaczy że to cały czas jakaś dupa ma w siebie inwestować po to aby czasem się zabawić? Moim zdaniem mężczyźni, którzy oferują pieniądze za sex postępują bardziej fair niż mężczyźni, którzy są w związkach lub wolnymi elektronami używającymi sobie od czasu do czasu. Sponsor pokrywa wszystkie koszta - nie dosyć, że daje pieniądze na pigułki, gumki, lekarza, bieliznę to jeszcze dba o to żeby partnerka miała na swoje przyjemności. A nawet jeżeli poruszę tutaj kwestie religijne, to proszę mi powiedzieć czy związek w którym sex jest rutyną (nie wspominając nawet o tym, że w związkach zalegalizowanych gwałty tez się zdarzają), miłości nie ma bo się wypaliła, a żywa pozostaje tylko kwestia antykoncepcji oraz wizyt kontrolnych (bo nawet jak się kończy pożycie sexulane to do lekarza chodzić trzeba). Fakt faktem wszystko kręci się wokół kasy; i teraz pytanie, czy "pewna kobieta" powinna przystać na propozycję "pewnego mężczyzny"? A jeśli się zgodzi na sex za pieniądze to czy nie zostanie wywieziona na taczkach?
16 komentarzy:
Posta przeczytałem jeszcze wczoraj. Komentarz piszę dzisiaj, bo musiałem się głęboko zastanowić jak ja postrzegam zagadnienia (bo Twój post zawiera ich kilka).
Zafrapowałaś mnie, sprowokowałaś do myślenia. Przedstawiłaś problemy w bardzo ciekawym ujęciu. Odważnie i bezpośrednio. I ...prowokacyjnie!:)
Wprowadziłaś trochę niepokoju w moim systemie wartości:).
Nie dlatego, że dzieje się w nim jakaś rewolucja, tylko pojawiły się nowe, nurtujące sprawy, które od wczoraj zajmują mi głowę.
Spróbuję zatem dokonać komentarza – będzie to przy okazji moja własna analiza problemu.
Napisałem, że poruszyłaś kilka zagadnień. Na kilka z nich mam komentarz „od ręki”:
„PRAKTYCZNIE KAŻDY SEKS JEST PŁATNY”
– W ujęciu, w którym to przedstawiłaś (lekarz, prezerwatywy, „zabawki”, bielizna, itd.) sprawa jest jasna. Tylko, że w takim ujęciu wszystko jest płatne. Przykład: pisanie posta też jest płatne – trzeba mieć komputer, zapłacić za internet, itd.
„TAK WIĘC REASUMUJĄC: TABLETKI, BADANIA KONTROLNE, BIELIZNA, DEPILACJA, PREZERWATYWY (WYCHODZĘ Z ZAŁOŻENIA, ŻE KOBIETA POWINNA ZAWSZE NOSIĆ PRZY SOBIE PACZKĘ) - TO WSZYSTKO MA BYĆ NA GŁOWIE KOBIETY A FACET MA TYLKO UŻYWAĆ LUB RAZ NA RUSKI ROK PODAROWAĆ BIELIZNĘ SWOJEJ KOBIECIE? HA, A BIORĄC POD UWAGĘ FAKT, ŻE MĘŻCZYZNA SZUKA TYLKO PRZELOTNEGO ROMANSU TO ZNACZY ŻE TO CAŁY CZAS JAKAŚ DUPA MA W SIEBIE INWESTOWAĆ PO TO ABY CZASEM SIĘ ZABAWIĆ?”
– Jeśli ta „jakaś dupa” decyduje się na romans (nawet przelotny) z facetem, który tylko BIERZE, to jest to tej dupy problem i niech sobie inwestuje w siebie na swój koszt.
Osobiście uważam, że przyzwoity facet dba o swoją kobietę. Pod każdym względem – medycznym, odzieżowym, kosmetycznym, seksualnym. I powinien zadbać o zapewnienie poczucia komfortu i bezpieczeństwa w tych sprawach. Nawet, jeśli jest to przelotny romans.
Tylko musi być świadomy, że kobieta w ogóle ma takie potrzeby! Jeśli nie jest, nie warto zawracać sobie nim głowy.
Dlatego nie zgadzam się, że kobieta zawsze sama w siebie inwestuje – chyba, że na własne życzenie staje się ofiarą.
A co do formy inwestowania lub współinwestowania – jeśli są to podarowane pieniądze – nie ma w tym nic złego. Facet nie pójdzie za kobietę do ginekologa, a z bielizną może „nie trafić”.
„MOIM ZDANIEM MĘŻCZYŹNI, KTÓRZY OFERUJĄ PIENIĄDZE ZA SEX POSTĘPUJĄ BARDZIEJ FAIR NIŻ MĘŻCZYŹNI, KTÓRZY SĄ W ZWIĄZKACH LUB WOLNYMI ELEKTRONAMI UŻYWAJĄCYMI SOBIE OD CZASU DO CZASU.”
- Rozumiem, że chodzi Ci tu o mężczyzn w związkach lub „wolne elektrony” w wydaniu egoistycznych samców. Bo jeśli uogólniasz, to komentarz jak wyżej.
To komentarze „od ręki”. Najistotniejszy pojawi się niebawem...
wow, jestem pod wrażeniem.
Ja tez głęboko zastanawiam się nad tematem. Kilka razy mężczyźni proponowali mi sex - mówię tutaj o przypadkowych mężczyznach, których bliżej nie znałam; zawsze reagowałam z ogromnym przejęciem i przewagą pytając co ja z tego będę miała i że możemy się dogadać. Po takiej mojej wypowiedzi mężczyzna reagował agresywnie i mówił, że jak by szukał prostytutki to by poszedł do burdelu. I teraz pomyślmy, że ja jako "dupa" dbam o siebie i inwestuje w siebie cały czas na własna rękę marząc o przelotnym romansie - czy to źle? I jeżeli już spotykam mężczyznę na jedna noc to dlatego nie domagać się tzw. podziału kosztów.
„FAKT FAKTEM WSZYSTKO KRĘCI SIĘ WOKÓŁ KASY; I TERAZ PYTANIE, CZY "PEWNA KOBIETA" POWINNA PRZYSTAĆ NA PROPOZYCJĘ "PEWNEGO MĘŻCZYZNY"? A JEŚLI SIĘ ZGODZI NA SEX ZA PIENIĄDZE TO CZY NIE ZOSTANIE WYWIEZIONA NA TACZKACH?”
- Ten fragment mnie tak zafrapował!!! To, że wszystko kręci się wokół kasy, to rzecz oczywista, bo w takiej rzeczywistości żyjemy – zresztą w poprzednim komentarzu w jakiś sposób ustosunkowałem się do tej kwestii.
Chodzi o odpowiedź na pytanie, czy „pewna kobieta” powinna przystać na propozycję „pewnego mężczyzny”?
Myślę, że niedobre jest tu słowo „powinna”. Pytanie, czy CHCE? Jeśli ma ochotę spotkać się z „pewnym panem” (który zresztą złożył jej propozycję w sposób taktowny i delikatny), to nie widzę w tym nic złego. A pieniądze za sex? Równie dobrze mógłby być to zestaw kosmetyczny za 2 tys. zł, albo inny prezent. Myślę, że w tym przypadku nie stanowią one (pieniądze) o "pani", jako „kobiecie upadłej”.
Ba! Doszedłem do wniosku, że pieniądze są najlepszym prezentem dla kobiety. Szczególnie, że „pan” nie zna zbyt dobrze „pani”.
Ważne, że „pani” CHCE spotkać się z „panem”. Dokonuje wolnego wyboru.
A „taczki”? Przecież spotkanie/nia mają być dyskretne. A zresztą pieprzyć taczki!:) Ważne jest, czego my chcemy i oczekujemy, a nie czego oczekują inni, stojący z boku z kluczami do komórki, w których trzymają „taczki na każdą okazję”...
Wiem, że „rozebrałem” trochę Twojego posta na kawałki, ustosunkowując się do fragmentów. Starałem się nie wyrywać zdań z kontekstu. Jeśli tak się stało, to wdzięczny będę za krytykę.
W ogóle temat wciąż mnie intryguje, ale na teraz taką mam odpowiedź.
Twoje commenty pomagają mi ułożyć sobie to wszystko; najpierw piszę ja a później z niecierpliwością czekam na Twoje zdanie - czasem dochodzę do tego, że pisząc posta tak naprawę miałam na myśli co innego lub to, że powinnam była w inny sposób postawić pytanie. W tym przypadku, doszłam do wniosku, że chyba a tym poście chodzi o prostytucję i sama teraz uwodniłam sobie, że jestem za tym żeby prostytucja była legalna.
A ja zamiast pisać własnego bloga, czekam z ciekawością, co Fascynacja napisze:).
Wracając do posta - nie uważam, że post "wyszedł" Ci o prostytucji. Jest złożony i traktuje o kilku ważnych kwestiach. Nic złego w tym, że człowiek ma pragnienia seksualne. Gorzej, gdyby nie miał! I umówienie się przez internet na szaloną noc nie jest niczym niestosownym. Chyba nawet lepszym, niż "wyrwanie" kogoś w klubie, po kilku drinkach.
A to, że oczekujesz podziału kosztów upojnych uniesień, jest jak najbardziej stosowne, szczególnie, jeśli ma to być jednorazowa przygoda, gdzie facet praktycznie ponosi minimalne koszt kawy, drinka (może dwóch drinków). I chyba właśnie o taką sprawiedliwość kosztową Ci chodziło.
A to, że "wjechałaś" na "taczki"... Tutaj też nie widzę prostytucji, tylko ZGODĘ, CHĘĆ, WYBÓR.
I nie dziwię się, że wkurzają Cię egoistyczne propozycje seksualne. Z naciskiem na słowo "egoistyczne".
Gdyby ktoś mi odpisał, że gdyby chciał prostytutki, to poszedłby do burdelu, to wkurwiłbym się niesamowicie... Bo nie dość, że zrobiłby ze mnie dziwkę, to jeszcze za darmo:)
PS. Z całym szacunkiem dla dziwek.
Ha, tylko aj teraz zaczęłam się zastanawiać - bo podział kosztów za tzn jedną noc byłby rewolucją - ciekawe w jaki sposób powiedzieć to mężczyźnie :) i wytłumaczyć, że nie chodzi o jakość usług tylko o zdrowie/bezpieczeństwo/zabezpieczenie.
Jeśli dochodzi w konwersacji internetowej do pewnych propozycji, po prostu napisałbym wprost. I jeśli ktoś to zrozumie, to plus dla niego, jeśli nie, to nie jest wart zakosztować rozkoszy:). I już.
Napisałem Ci, że cztery lata temu umówiłem się z kobietą, w mieście Y, z którą przeżyłem niesamowite chwile w mieście X jako student. Umówiłem się z nią przez GG. Napisała wprost, że WSZYSTKIE koszty eskapady dzielimy na pół. I tyle:).
Niesamowite. Problem tu poruszany jest dla mnie właściwie czymś zupełnie abstrakcyjnym, ale chciałabym zabrać głos. Jeszcze taki punkt widzenia mi się nasuwa: a drinki? kto płaci za napoje, za kolację, za taksówkę itd.? Gdzie na tę noc idziemy? Gdzie reszta akcesoriów? Właśnie tych, o których się mówi, które widać, o których istnieniu wie i partner, i partnerka. Czy też już ich nie ma? Lub tracą ważność?
Ja myślę, że w ten sposób można zwariować, a przecież "nie dajmy się zwariować". Heh, masło maślane? :?
Do rzeczy. Fascynacjo, jak to jest? Ten mężczyzna o którym wspomniałaś - nie postawił Ci drinka, nie zaproponował kolacji, no nie wiem, w jakiej sytuacji się poznaliście, ale nic niczego od siebie?
Prostytucja to złożony problem. Tak się teraz zastanowiłam - czy "zawód" gejsza czy kurtyzana, czy "tancerka" w Moulin Rouge są legalne? Wydaje mi się, że tak ale nie wiem tego. Ale dlaczego tutaj o tym? Stop. Nie wiem dlaczego.
Jest takie powiedzonko: jeśli nie wiesz o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ja mówię: jeśli nie wiesz o co chodzi, to chodzi o seks. Widać chodzi o to samo ;)
Dla mnie znów tę konwersację sumuje następujący wniosek: trzeba rozmawiać. I unikać ludzi głupich (vide ten, o którym wspomniałaś) ;)
List "pewnego mężczyzny" nie był kierowany do mnie - ja go tylko użyłam jako intro do rozmowy.
Ale jak każda kobieta dostaje różne dziwne propozycje - denerwuje mnie kiedy mężczyzna chce wiele brać a nic nie dawać. Trzeba przeprowadzić jakieś małe badania i sie dowiedzieć jak to jest ;)
Przecież większość kobiet nie pójdzie z facetem do łóżka tylko dlatego, że ten zabrał ją na wystawna kolację czy postawił drinka. Przecież kobieta tez sporo inwestuje w swój wygląd - fajny ciuch, fryzjer, kosmetyki. A mnie chodziło tylko o sferę stricte "łóżkową" - o podziale finansowym :) ja mogę sie super ubrać ale dlaczego mam nie dostać od partnera kasy na lekarza czy tabletki?? Kiedy jest się w dłuższym związku to można sie jakoś dogadać, ale jak ustalić to z partnerem na jedną noc? - ot, to był właśnie problem poruszany w tym blogowym wpisie :)
A co jest powodem dla którego te kobiety idą na jedną noc z tym konkretnym facetem? On też musi się ubrać, z byle jakim ta kobieta nie pójdzie przecież, też musi być zadbany, dobrze ubrany etc. Nie wiem jak z podziałem finansów radzić sobie w przypadku jednorazowych spotkań. Chyba jakieś prezenty są najbardziej na miejscu. A i o tym drinku pisałam nie w kwestii przekupienia tylko właśnie podziału fiansowego - tyle a tyle tabletki, tyle a tyle drink. Żeby się jakoś wyrównało, no nie? Jak sobie liczyć to liczyć do końca. I jeszcze litry paliwa za przejazd. No właśnie? To jak taki facet na jedną noc bierze Cię na romantyczną przejażdżkę, to winnaś mu połowę za benzynę zapłacić?
Mnie generalnie cały pomysł nie przypada do gustu. Można z pojedynczymi partnerami uzgadniać kwestie finansowe ale żeby jakąś regułę wprowadzać to przesada.
hmmmm, masz sporo racji w tym co piszesz. Ale mnie tylko i wyłącznie chodzi o kwestie łóżkową, a nie o metody, których użyje samiec aby mnie zaciągnąć do siebie i o bilans. Każdej kobiecie od czasu do czasu przytrafi się przelotny romans - taki jednorazowy; ja dbam o siebie, chodzę do lekarza i inwestuję w siebie dłuższy czas. Spotykam faceta i oczekuję żeby oddał mi kasę za pigułki albo odstąpił trochę kasy żebym po gorącej nocy mogła wybrać się do lekarza i przebadać. A ja chcę się bzykać a nie mam za co - tzn mam na połowę, drugą połowę chcę od mojego 'współspacza'. Czy można mieć mi to za złe?
Zastanawiam sie też w jaki sposób rozmawiać z osobą o podział kosztów, tak żeby nie wyjść na prostytutkę ;) Powiedzieć z góry, daj mi pieniądze na globulki dopochwowe lub na lubrykant lub na hormony na miesiąc hmmmm
To jest rzeczywiście trudna, ale zarazem ciekawa kwestia. Może by tak zaproponować temat do szkół, konkretnie ścieżki nauczania życia w rodzinie czy wychowania seksualnego, jak kto woli. Temat: podział kosztów w świadomym życiu seksualnym no i wychowywać, że chłopak powinien się poczuwać. To da się zrobić Fascynacjo :) Trzeba będzie tylko przemyśleć argumenty i dawaj. Słuchaj, to niewiarygodne jak szybko dzieją się takie sprawy. Myśmy kiedyś, w LO z kol wymyśliły projekt jakiś od tak, z ciekawości (nie związany z tematem tu poruszanym) a za dwa dni w szkole pojawili się dziennikarze, bo to był fajny news. Więc myślę, że taki pomysł jak Twój też byłby niezłym newsem i można by nad nim dywagować.
Spokojnie, z dziennikarzami nie ma problemu - sama jestem byłą dziennikarką. Pytanie tylko po co? :) Lepiej pogadać z osobami w podobnym wieku, z podobnymi doświadczeniami, posłuchać argumentów a wnioski wyciągnąć dla siebie. Ja nawet nie wiem, czy podczas zajęć "życie w rodzinie" (nie jestem nawet pewna jak sie ten przedmiot nazywa) jest poruszana kwestia odpowiedzialności. Wiem tylko, że jest to coś czego brakuje albo lepiej powiedzieć brakowało mężczyznom, z którymi się spotykałam.
No wiesz, czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. A przynajmniej ciężko będzie mu się nauczyć.
W kazdym razie powodzenia
Prześlij komentarz