poniedziałek, 15 grudnia 2008

"Tystnaden" Bergmana

Wczoraj miałam okazję obejrzeć „Milczenie” Bergmana, a dzisiaj czas na ‘poziomkową polane’. Niezbyt dobrze czułam się wczoraj w kinie targana skrajnymi emocjami – obraz dwóch ciał, jednego nasyconego erotyzmem a drugiego chorobą zmieniał mi drastycznie perspektywę. Jednak ilość symboli w filmie, które jednoznacznie kojarzyły mi się z sexem prowokowały u mnie najbardziej perwersyjne myśli; sprawiały, że pończochy zaczęły mnie cudownie uwierać, a moje wysokie czarne szpilki stały się bardziej ponętne a dreszcz emocji podniósł mój i tak już dość obfity biust. W filmie pojawiła się cudowna scena miłości w kinie – zagrana bardzo przekonująco w przeciwieństwie do scen z udziałem hedonistycznej Anny, która obnażała się dość skromnie ale za to silnie wypływała na psychikę; rysowały się w moje głowie obrazy, które na całe szczęście nie były widocznie na ekranie…. Za to ja oczyma wyobraźni widziałam rzeczy, o których się nawet nie śni…
Pod koniec seansu okazało się, że tak silnie manipulowałam koralami, że splatałam je tak mocno ze sobą, aż poczułam silny ucisk na szyi - stałam się niespokojna, poczułam się niekomfortowo, wyszłam z kina… i do teraz nie mogę porozdzielać poplątanych ze sobą wątków.

2 komentarze:

Kami pisze...

To chyba wiem na co się wybrać do kina :D

Anonimowy pisze...

Wow!