niedziela, 30 listopada 2008

intelektualny brodzik

Dzisiaj zastanawiałam się nad tym jakich partnerów poszukujemy, jacy są dla nas idealni; czy lepiej jest mieć obok siebie osobę, która jest do nas podobna (ten sam status społeczny, podobny tryb życia, podobne zainteresowania), czy może lepiej być z kimś kto jest naszym totalnym zaprzeczeniem. Zapytałam dzisiaj Justynę (kobietę niezamężną, samodzielną, studiującą i wykonującą prace umysłową) jak generalnie ocenia środowisko, w którym funkcjonuje - osoby z pracy, osoby ze studiów, bliskich znajomych. Odpowiedziała jednym zdaniem - większość wykształceniem wyższym, inteligentni ludzie i na poziomie. Dokładnie tak jak u mnie - większość znajomych nadal się uczy, znajomi z uczelni to w większości wartościowi i inteligentni ludzie. I teraz ta przedziwna konkluzja: idę do pracy - mam do czynienia z inteligentnymi ludźmi; idę na spotkanie ze znajomymi - mam do czynienia z wartościowymi osobami; idę na uczelnie - mam do czynienia z osobami ambitnymi. Wszystkie wymienione uprzednio miejsca i osoby same w sobie mnie mobilizują - na zajęcia chodzę przygotowana, ze znajomymi mogę porozmawiać na poważne tematy, w pracy oddaje się intelektualnej chłoście. A gdzie odpoczynek od tego wszystkiego? Pewnie w domu - a co jeśli ma się męża pracującego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, doktora filozofii czy lekarza? - Czyżby skok z deszczu pod rynnę? Dom to przecież miejsce, w którym się odpocząć, oderwać się od rzeczywistości. O ileż chętniej wracałoby się do domu do nagrzanego ogiera, który dzień w dzień szyje na gitarze elektrycznej (i z tego żyje), nie nosi sztywnych koszul i ma w dupie awanse. Ponoć związki, w których jest dobry sex się nie rozpadają - świetne porozumienie na płaszczyźnie łóżkowej to też świetne porozumienie w życiu, prawda to? Więc może zamiast szukać inteligenta znajdę sobie wybornego członka, z którym będę spełniać moje erotyczne fascynacje?
Justyna odpowiedziała pytaniem na pytanie: "Czy będziesz czuła się z takim 'intelektualnym brodzikiem' komfortowo? Nie będziesz się wstydziła go przedstawić swoim znajomym czy rodzinie?"
Ha, oczywiście, że bym się wstydziła! Ale z drugiej strony, oni nie będą z nim sypiać. A ja potrzebuję gorącego i wyuzdanego sexu, osoby z która mogę się troche posmiać, troche pogadać, i mieć obok siebie silne męskie ramie na metalowym koncercie.

piątek, 28 listopada 2008

Kobiety i Mamuty

Ostatnio doszłam do następujących wniosków. Mężczyzna to odwieczny wojownik, który aby przeżyć musi polować. Kiedyś mężczyźni gonili za mamutami, ale one wyginęły; w związku z tym rolę mamutów przejęły kobiety, które teraz pozwalają siebie zdobywać, szaleć za sobą i dawać upust męskim wojowniczym instynktom. Zasada działania jest bardzo prosta i logiczna. Mięsa zdobytego bez żadnego wysiłku nie docenia się - co więcej, taką łatwą zdobyczą łatwiej się podzielić czy też pozostawić lekko nadgryzioną; nie przywiązuje się za bardzo uwagi do jej smaku, szybko zapomina się o niej - nie wspominając już o tym, że nie ma praktycznie żadnych wspomnień związanych z polowaniem (a tylko zdobycie "trudnego zwierza" robi z chłopca mężczyznę). Natomiast kiedy wojownik musi walczyć, biec za mamutem do utraty tchu, poświęcać się, stanąć oko w oko z monstrum i usidlić.... to zupełnie inaczej smakuje; taki facet za bardzo ceni swoja zdobycz aby puszczać ją kantem i sam delektuje się jej smakiem, czuje się spełniony i wyjątkowy - wyjątkowo też traktuje "upolowanego mamuta" (a raczej traktuje go tak jak sam mamut chce być traktowany). Reasumując, szybka zdobycz nie zadowala na długo a obgryzione kości nie zachwycają.

niedziela, 23 listopada 2008

Postulat

Ostatnio zniesmaczona poziomem programów telewizyjnych oraz opłakanym stanem rynku muzycznego zaczęłam głęboko zastanawiać się nad definicją słowa "gwiazda". "Gwiazdami" bardzo często nazywane są: aktorki/aktorzy, piosenkarze/piosenkarki. Nie trudno wpaść na to, że w tych profesjach można wyróżnić dwa typy ludzi: tych z odpowiednim wykształceniem i tych bez profesjonalnego przygotowania. Tak więc moim zdaniem mianem "gwiazdy" określa się osobę, która nie posiada odpowiedniego wykształcenia na to aby być nazywaną aktorką lub aktorem a trzeba jakoś te osobę nazwać, zakwalifikować. Ostatnio miałam okazję oglądać fragment programu Magdy Mołek z Kasia Cichopek w roli głównej - myślałam, że krew mnie zaleje jak na pytanie M.Mołek: "Czy marzysz żeby zadzwonił do Ciebie jakiś reżyser?", Kasia C. odpowiada: "Marzę żeby zadzwonił ktokolwiek". Mam nadzieję, że ta wypowiedz była nieprzemyślana bo niby jakim prawem ktoś kto nie jest aktorem ma prawo domagać się roli w filmie. Kasia Cichopek z wykształcenia jest psychologiem, potrafi też dobrze tańczyć, ma rolę w serialu, nieźle tańczy i współprowadzi program "Jak oni grillują" - i to wszystko, bynajmniej nie jest aktorka czy tancerką. Mam dosyć tego typu "gwiazd" - chcę oglądać w filmach (w kinie czy telewizji) osoby, które skończyły PWST czy inne podobne uczelnie; chcę zobaczyć jakich fachowców "produkują" te szkoły, jaki poziom reprezentują. Nie potrzebuję gwiazd filmowych - chcę dzielić aktorów na dobrych i złych. To samo w światku muzycznym - chcę słuchać muzyki wykonywanej przez fachowców - są przecież tacy wykonawcy jak: prof. Krzysztof Penderecki, Małgorzata Walewska, Anna Maria Jopek, Maria Peszek, siostry Przybysz, itp itd. Zamiast czerpać z wartościowych wykonawców i promować ich w radiu/tv promowany jest jakiś komercyjny "shit" - bo co proste i łatwe trafi do szerokiego grona odbiorców, niestety płytkiego grona.
Reasumując: jestem osobą zainteresowaną konkretnym wykształceniem, konkretnymi umiejętnościami i konkretnymi osiągnięciami.

wtorek, 18 listopada 2008

Blef

On:
"Witaj nieokielznany stepie.

Pamietasz mnie. Kiedys mielismy bardzo niemila konwersacje.NIby ja zaczalem , potem Ty pieknie to skonczylas i podsumowalas.

Niewazne,ja chcialem sie zapytac Ciebie jaki zawod wykonujesz lub wykonywalas lub jaj jest Twoja profesja?

gdyz widzisz tak sie sklada,iz mam maly dar od losu tudziez od zycia.

Moge pewne rzeczy zobaczyc w snie. I wlasnie mialem sen z Toba w roli glownej. I bylas tam jako psychiatra lub psycholog.

Co TY na to>???? Prosze odpowiedz mi tylko czy to ma jakis sens czy nie.

Pozdrawiam

Gregor"


Ja:
" hej,
jestem psychiatrą"


On:
"Dziekuje za odpowiedz.

`bardzo mi pomogla w odkrywaniu siebie samego.

A czy jescze sie dasasz na mnie????"


Ja:
"Nie wiem z kim rozmawiam"


On:
"No wlasnie tyle tego sie przewinelo.

No ja wlasnie nie wycofalem zdjecie.

Hm moze jak podasz emila to wysle Ci .

Ale do niczego nie zmuszam.

moze sprawdz pytania zadane tobie i porownaj z moim nickiem a moze cos naswietli Ci sie."


Ja:
"Nie mam czasu na poszukiwania."

On:
"Rozumiem.

To ja wtakim badz razie tez nie zabieram Ci wiecej czasu.

Pozdrawiam szalona ....."


Ja:
"Nie mam pojęcia kim jesteś, serio a nie lubię zagadek."


On:
"Jak chcesz.

Ja tu jestem na portalu. I jescze bede.

Jesli kiedys ,kiedys zechcesz przystanac na chwilke , by oderwac sie od pedu zycia i drog ktore wija sie nieustannie wspomnij mnie.

Niech pozostane duchem .

Jestem wrazliwy,czuly,pomocny,opiekunczy,bezproblemowy.

dodaj mnie do do adresow a kiedys jescze sie odezwiesz.

Ach te Twoje spojrzenie....."


Ja:
"Twój styl wskazuje na to, że chyba nie jesteś szczęśliwym człowiekiem. Za dużo w Twoich słowach jest marazmu, Mogę nawet już teraz stwierdzić, że cierpisz na stany depresyjne mieszane. Jak sobie z tym radzisz, jak funkcjonujesz?"


On:
"Dobra jestes.

Poniekad masz racje.

Tak emigracja,ciezki znak zodiaku,nieudane zwiazki , pietno wieku i tam takie inne historie.

Jak sobie radze????

Pracuje,rozmawiam w innych jezyka i probuje zagluszyc te problemy.

Po pracy trenuje aktywnie i to pomaga.Zmecznie spowalnia myslenie."


Ja:
"Rozumiem, że masz wiele rzeczy do przepracowania. konsultujesz się z jakimś dobrym specjalistą (mam na myśli psychiatrę lub psychologa)?"


On:
"Nie nie konsultuje sie z nikim.

Chyba ze z samym soba.

A Ty zechcialabys moze ..... tak przez neta???

A ile kosztuje taka pomoc jesli by trzeba zaplacic.

Ale ja sam nie wiem czy mi to potrzebe,czy pomoze???"


Ja:
"Sam musisz wiedzieć czy tego potrzebujesz.Konsultacje i kontakt ze specjalista na pewno pomoże Tobie przepracować pewne rzeczy - wyciągnąć odpowiednie wnioski. No i oczywiście uchroni przed dalszym drążeniem ezoteryki (wspominałeś o ciężkim znaku zodiaku)- nic nie ma takiego przełożenia na Twoje życie niż Ty sam."


On:
"NO zapewne masz racje z tymi konsultacjami.

Ale ja mieszkam obecnie poza pl i niestety nie moge tutaj udac sie do takiego specjalisty , ktory mowi w naszym jezyku.Bo jednak jezyk ojczysty najbardziej przemawia i dociera. Czyz nie???

Ale moze kogos poszukam jak bede w pl.

Dzieki za zainteresowanie.

Ale ponawiam pytanie czy mozna byy to zrobic przez neta???


A moze przez skypa???

Masz takie doswiadczenie???"


Ja:
"Nie mam niestety takiego doświadczenia. Czasem jednak trzeba przepisać receptę, dobrać odpowiedni lek, trzeba widzieć pacjenta. Zapewniam Cię, że praca ze specjalistą pomoże się Tobie rozwinąć, zrozumieć bardziej siebie i popracować nad poczuciem własnej wartości."


Tośmy sobie pogadali ;)

poniedziałek, 17 listopada 2008

Na drzewo

On:
"Przypominasz mi kobiety z filmów Bergmana:)Jesteś nietypowa.
Dobrze,jak tylko ktoś mi jakieś zrobi to Ci prześle,zmieniłem się
trochę.Nie posiadam aparatu,bo cyfrówek nie lubię.
Nie czytam ostatnio nic ponad gazety i czasopisma,ciężko mi się
skupić.Za to chodzę do kina,tylko tak potrafię się "odciąć".Polecam film
"Pozwól mi wejść",poniekąd o miłości.
Byłem też na ciekawej wystawie w Muzeum Narodowym.
Pozdrawiam."


Ja:
"Widzisz, ja nie za bardzo znam sie na kinie i filmach - w domu nie mam
nawet televizora. Więc jak możesz sobie wyobrazić mam spore
zaległości; "Pozwól mi wejść" - obejrzę chętnie. Z twórczością
reżysera z północy też się zapoznam - bo niestety na te chwilę nie
mogę się odnieść do Twojego komplementu, ale na szczęście wszystko
jest do nadrobienia.
Ja znam Ciebie tylko z jednego zdjęcia - ale chętnie zobaczę
metamorfozę. Byłam wczoraj u fryzjera ale większych zmian nie ma. Mam
naturalne czarne brwi, piwne oczy i blond włosy (oczywiście, że
troszkę rozjaśniane ale naturalny mój kolor to blond) - to faktycznie
jest bardzo nietypowe połączenie :)
Cóż to była za wystawa na której byłeś w MN?
Robię herbatkę, chcesz też? Z cytrynką może być?"


On:
"Poproszę tę herbatkę...z cytryną koniecznie,do tego tydzień spokoju i
względnej możliwości milczenia.
"Orientalizm w malarstwie,rysunku i grafice w Polsce w XIX i 1.połowie
XX wieku"-tak się nazywa ta wystawa.Bardzo ciekawa."


Ja:
"Zatem herbatka z cytryną. Woli Pan miód czy cukier? Jesli wybierze Pan
opcje z miodem to ja gratis dodam jeszcze kardamon ;)
Razem to będzie: 2 uśmiechy.
A teraz czas na ciszę, obiecuję już nie zawracać Panu głowy.
Proszę się regenerować."


On:
" :) :) ;)"



Chyba właśnie ktoś mi kazał spieprzać, ha!

Spalony

Wojtek:
"czesc słonko
w profilu jako miejsce zamieszkania masz wpisany Poznań a bywasz czasem w katowicach?"


Ja:
""słonko"??? hello??? dlaczego mówisz do mnie "słonko"? -przecież my się nie znamy."


Wojtek:
"jeżeli Ci to przeszkadza to moge sie do Ciebie zwracac inaczej ale wydaje mi sie słonko to nie jest nic złego tylko jak najbardziej pozytywny zwrot"


Ja:
""słonko" można powiedzieć do osoby, która się zna i która wzbudza ciepłe uczucia. A zwracanie sie w taki sposób do każdej osoby jest wieśniackie - takie jest moje zdanie. Gdyby każdy tak do mnie mówił to chyba czułabym sie jak szmata - mnie sie to kojarzy z takimi różowymi solarnymi landrynami, które nazywają siebie "słoneczkami". A jak facet ma zwyczaj tak się zwracać do każdej laski - to niestety nie świadczy o nim najlepiej. Z reszta jakie ze mnie słoneczko - wulkan jestem."


Wojtek:
"W takim razie Cie przepraszam nie chcialem Cie urazic a swoja droga to wulkan i slonko maja jedna wspólną ceche to i to jest gorace"


Ha, spalony ;) Jak można zwracać się do kobiety, której się nie zna per "słonko"? Znam tez mężczyzn, którzy do swoich koleżanek zawracają się, np.: "kochanie"; czy to nie obrzydliwe? Nie traktuję poważnie takich facetów; od razu wiem, że to mężczyzna nie dla mnie bo albo musi być gejem albo bawidamkiem.

czwartek, 13 listopada 2008

Różowa landrynka

Postanowiłam, że sprawię sobie prezent i właśnie dzisiaj wybrałam się do Empiku w celu wyszukania najsłodszego, maleńkiego, różowego notesiku. Od dzisiaj moja śliwkowa torebka ma nowego mieszkańca - różową landrynkę, którą zawsze będę miała przy sobie, więc bez względu na czas i miejsce będę mogła notować moje złote zasady. Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że jestem an tyle wolną osobą, że mogę sama sobie te wolność ograniczyć przez spisanie i trzymanie sie pewnych zasad. Beniamin Franklin wpadł na to już dawno temu i był pierwszy - stworzył 'nowy typ człowieka' SELF MADE MAN! A ja mogę tylko dodać, że chce być THE NEW WOMAN, SELF MADE WOMAN a to można osiągnąć tylko dzięki tresurze własnego charakteru. Jestem najmniejszym państwem świata i muszę spisać konstytucję a później jej przestrzegać.
Cel nr 1: zapisać mój różowy notatnik złotymi postanowieniami, prawami, obowiązkami;
Cel nr 2: wybrać z landrynki najważniejsze punkty i się ich trzymać.

sobota, 8 listopada 2008

Nachalna Dziewucha

"Ja już dawno zdążyłam wyzdrowieć, odwiedzić teatr, nauczyłam się robić
sernik, przeczytałam dwie dobre powieści, odebrałam dyplom z uczelni,
nie użyczyłam głosu pewnej lokalnej stacji radiowej (kiedyś pracowałam w
radiu), a teraz zabieram sie za tłumaczenie jakiegoś medycznego tekstu
- a Ty jak milczałes tak milczysz. Zapewne masz teraz praktyki w
ambasadzie USA i w ramach zajęć ręcznie przeliczasz głosy wyborcze
więc jestes bardzo zajęty i pewnie dlatego zignorowałeś moje pytanie w
poprzednim mailu ;)
Dobrej nocy,
Fascynacja"


Mądrości Justyny: "Jeśli ktoś ma mnie w dupie to ja też mam do niego stosunek analny".
Fakt jest taki, że im bardziej kobieta napiera (wysyła smsy, pisze maile, dzwoni) tym bardziej daje dupy. "Dupodajka'' to komunikacyjnie nachalna dziewucha. Jeżeli ktoś nam daje do zrozumienia, że w jego życiu nie ma dla nas miejsca to znaczy, że nie ma.

piątek, 7 listopada 2008

Demokracja

Wojtek222:

"Dobre wyksztalcenie to podstawa!!!!!!!ale powiedzialas.a jak pan inzynier bedzie cie bil to spoko?byle by mial wyksztalceniehehe.sama masz niepelne a chcesz dobrze wyksztalconego!!!"


Ja:

"Nie jesteś pierwszą osobą, która pisze do mnie w tej sprawie. Widzisz, mnie interesuje kontakt tylko z osobami z wyższym wykształceniem i spośród takim mężczyzn wybieram sobie takiego, którego cechy charakteru podobają mi się najbardziej. Tak dokładnie, ja studiuję jeszcze i dlatego zależy mi aby mieć obok siebie osoby, które mi imponują i mobilizują; lubię patrzeć z górę niż w dół i wybieram produkty z najwyższej półki, nawet jeśli muszę stawać na palcach A jeśli produkt jest felerny (bije, pije i wyzywa hihi), to zawsze można go kopnąć w dupę - ja nie jestem typem kobiety, która się podporządkuje; prędzej to ja pobiję faceta mając przy tym tytuł doktora nauk humanistycznych.
Jak sam widzisz, nie masz szans.
Pozdrawiam."

Uwielbiam mój system 0-1; ten osobnik został automatycznie wciągnięty na czarną listę. Zaraz po tym jak wysłałam mu odpowiedz. Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego oni (czyt. mężczyźni) tak bardzo się czepiają tego "wykształcenia. A co ja niby mam pisać, że oczekują od partnera czułości, szczerości czy poczucia humoru??? Przecież takich ludzi można spotkać i pośród tych, którzy mają tytuł mgr, mają prawo jazdy, lubią cukierki anyżkowe czy są bezrobotni. Czy tak trudno zrozumieć, że ja jestem zainteresowana tylko mężczyznami z wyższym i właśnie spośród takich wybiorę najodpowiedniejszego?!

PS. chciałam jeszcze dodać, że "Wojtek" skończył na średnim.

Barak Obama

Dzisiaj miałam kolejną wizytę u lekarza; byłam zapisana na 17.20 - przyszłam punktualnie; pod drzwiami siedział facet... więc przemawiam do niego: "Ja na 17.20 a pan?" - a pan na to, że on bonusowo dzisiaj. No cóż, wlazł... i siedział całe 40 minut!!! Zawsze kiedy coś jest nie logiczne lub nie dopasowane do jakiejś hierarchii (jest niepoukładane, w złej kolejności lub przestawione) wpadam w taką bezradność - zaczynam płakać, rzucać przedmiotami i krzyczeć; jestem wtedy taką małą bezbronną dziewczynką, zalewam się łzami i nie mogę sobie poradzić (w zeszłym tygodniu były to poprzestawiane szklanki i kubeczki w kuchni)... A ten facet wszedł na 17.20 - przecież to moja godzina i mój porządek, który on zniszczył; nie wyszedł po 20 minutach (a na każdego pacjenta jest 20 minut jak w zegarku) - teraz to już przegiął totalnie. Zbliżała się 18 - zaczęłam płakać pod gabinetem psychiatrycznym, dlatego, że jakiś koleś zniszczył mój ład i porządek - zniszczył kolejność obowiązującą pacjentów oraz przedłużył długość wizyty -wszystko nie tak jak być powinno! Zwymyślałam go w głowie, zaczęłam parskać jak koń, płakać i zaciskać piąstki - "telefon do przyjaciela mnie uratował" płacząc opowiedziałam moją historyjkę - a w słuchawce kojący głos: sama widzisz, ten facet wszedł i siedzi tam tak długo bo ma jakiś poważny problem, jakiś ogromny problem, możesz mu współczuć jedynie i cierpliwie poczekaj... usiadłam blisko drzwi... kap kap dialog... teraz już wiem, on boi się, że umrze; boi się śmierci, myśli cały czas o swoim sercu; im bardziej o nim myśli tym większy wzbudza to w nim lęk; wydziela się adrenalina, serce bije mocniej, lęk wzrasta, pojawiają sie arytmie wywołane lękiem a on jeszcze bardziej się wsłuchuje - lęk ma to do siebie, że rośnie tylko do pewnego momentu; on boi się umrzeć, ma stany lękowe, był już u kardiologa... dobierają nowe psychotropy - on bierze inne niż ja; rozmawiają o lekach - o tych, które powodują uzależnienie i o tych które on by chciał brać. Pani doktor wypisuje receptę a on znowu o tym samym; ona mu proponuje psychoterapię, a on znowu o lekach, o jodze, o reanimacji, o poranku, o dupie maryni. Nawet nie wiem czy godzina 18 była zaokrąglona minutami (może była to 18:00, 18:05 lub 18:10) wyszedł on - Barak Obama. Weszłam ja - wyszłam ja.

czwartek, 6 listopada 2008

cały "on"

"UWAGA!!! PROSZĘ O POMOC!!! Potrzebuję wyczerpującej odpowiedzi. Z góry dziękuję. Jakiś czas temu zacząłem podejrzewać swoją dziewczynę o zdradę. Skąd się dowiedziałem? No bo zachowywała się typowo dla takich sytuacji. Gdy odbierałem telefon w naszym domu, po drugiej stronie odkładano słuchawkę. Ma często spotkania z koleżankami, niespodziewane wyjścia na kawę czy po książkę. Na pytanie "z kim z naszych wspólnych znajomych się spotyka", odpowiadała, że są to nowe przyjaciółki i ja ich nie znam. Zazwyczaj czekam na taksówkę, którą ona wraca do domu, jednak ona wysiada kilkaset metrów wcześniej i resztę drogi idzie na nogach, tak że nigdy nie widzę jakim samochodem przyjeżdża i z kim. Kiedyś wziąłem jej komórkę, tylko aby zobaczyć która godzina. Wtedy ona po prostu dostała szału i zakazała dotykać jej telefonu. Przez cały ten czas nie mogłem się zdecydować, by porozmawiać z nią o tym wszystkim. Pewnie nie dowiedziałbym się prawdy, gdyby nie przypadek. Pewnej nocy moja dziewczyna niespodziewanie gdzieś wyszła. Ja się zainteresowałem, że coś nie tak. Wyszedłem na zewnątrz. Postanowiłem schować się za naszym samochodem, skąd był doskonały widok na całą ulice, co pozwoliłoby mi zobaczyć, do jakiego samochodu wsiądzie. Kucnąłem przy swoim wozie i nagle z niepokojem zauważyłem, że tarcze hamulcowe przy przednich kołach mają jakieś brunatne plamy, podobne do rdzy. Proszę mi odpowiedzieć, czy ja mogę jeździć z takimi tarczami hamulcowymi, czy trzeba je wymienić? Jeżeli trzeba wymienić, to czy można zamontować tańszy zamiennik, a nie oryginalne, a jeżeli tak, to które najlepiej?"