niedziela, 30 września 2012

ALCO POP

Kolejny watek z serii z życia wzięte... Kolejna smutną prawda ale chyba i znak, że mimo wszystko z poprzednich doświadczeń wyciągnęłam wnioski i stałam się bardziej czujna. Zaczne od końca, bo tak jest łatwiej kiedy się coś kończy. W poprzedni piątek zaproponował żebyśmy spotkali się w sobotę i w niedzielę. Na sobotę zorganizował Whiskey Day a w niedziele kanapowe lenistwo i rower. Pomyślałam, że fajnie ale mimo wszystko zaprosiłam go na kolację na piątek. Odmowa. W piątek nie może bo jedzie do Wrocławia w celu spotkania się z przyjaciółmi z Anglii. Nieźle. Zatem właśnie dowiedziałam się, że zalicza imprezę. Ale okay, za krótko się znamy i spotykamy żeby mi się legitymował. W sobotę zaprosił na spaghetti, jakie to romantyczne i miłe. Okazuje się, że w domu koledzy, sztuk dwie. Popijają faktycznie whiskey i planują wspólne wyjście na miasto, więc co robiłam tam ja?! Zjadłam spaghetti, odmówiłam alkoholu i zostałam odprowadzona na przystanek. Zatem z sobotniego spotkania nici. Postanowiliśmy spotkać się w niedziele u mnie na kolacji, na 19. Dom wysprzątany, kolacja zaplanowana a tu telefon z propozycją wyjścia do knajpy z jego znajomymi. Miło, zatem koncert. Ale. Pojawiło się ale... kolega jeden jeszcze nie wyjechał, koncert jest na 21, a więc oni są na mieście już od 17, więc generalnie opcja jest taka żebym dołączyła do nich jak tylko będę gotowa. Zgodziłam się. Zreflektowałam się. Chciałam oddzownić i zaproponować żeby zajął się kolegą jak ma gościa bo nie czułabym się dobrze w towarzystwie jego kolegów z żonami, jego samego z kolegą i ja jako wolny elektron. Porażka. Trzy godziny dzwonienia nie dały rezultatu. Abonent poza zasięgiem. O 21 sms o tym w jakim klubie są. Odpisuję, że przkro mi ale... Reakcja żadna. Ignor. W poniedziałek zaproszenie na degustację wina hiszpańskiego. Dzwonię. Pytam. Bo być może to żadne poważne zaproszenie. Słyszę. Bełkot. Kilka średnio miłych słów. Jest w knajpie. Piwo z kolegami. A jutro wino ze mną. Jesteśmy na degustacji. Ja odmawiam alkoholu. Nie piję. Nie od dzisiaj. Biorę leki. Od dłuższego czasu to podkreślam. Podają pierwszą lampkę napełnioną w jednej trzeciej winem. Wszystkie kieliszki oddaje jemu. Wypił zatem sześć. Później knajpa. Wypił kolejną lampkę wina. Ja tylko mięta z lukrecją. Godzina 22. Jest zmęczony. Ma za sobą dokładnie pięć dni imprezowania. Pierwsza myśl. Przegrałam z kolegami. Druga myśl. Już mu się nie podobam. Trzecia myśl. Coś zrobiłam źle. Popsułam kolejną relację. Jestem winna. Czar prysł. To pewnie dlatego, ze za wcześnie poszliśmy do łóżka. Pierwsze podejście i brak wzwodu. Drugie podejście trochę lepiej, ale nadal problem ze wzwodem. Trzecie podejście problem ze wzwodem. Penetracja niemożliwa. Brak czułości w łóżku. Obecność balsamu na jego ciele. Ma suchą skórę, stąd balsamy. Ma suche ręce stąd kremy do rąk. On lubi zdrowy tryb życia. Stosuje zdrową dietę. Gotuje na parze. Nie pije kawy. Zażywa suplementy aby utrzymać poziom kwasowo zasadowy w organizmie. Dojeżdza rowerem do pracy. Chodzi na basen regularnie. Chodzi na masaże. Rozpoczął zajęcia z jogi bo ma problemy z zasypianiem i ze stresem. Efekty? Brak efektów. Zwisające piersi i obwisły brzuch. Zaprzeczenie. Zdrowy tryb życia to mit. Retrospekcja. Powrócmy do pierwszwych spotkań. Pierwsze randki w pubie. Pykał piwa. Ja drinki. Luz, od tego są puby. Idziemy do kina. On przynosi butelkę wina. Wypiłam kilka łyków. Do końca seansu wypił całą butelkę. Nie był pijany. Później knajpy. Dopił piwo lub dwa. Może był podchmielony. Nie był pijany. Kolejne spotkania w domu. Jestem uratowana. Nie będzie alkoholu. Nie będe musiała się tłumaczyć. Niespodzianka. Porto do sernika. W kuchni korki po winach. Butelki. Dużo korków. Nie mam juz pomysłów na wymówki, ale nie piję. Idziemy do znajomych. Popijawa. Ja nie piję. On wódkę. On nigdy nie jest pijany. Jest romantyczny. Przynosi wino do kolacji. Pije sam. Ja nie piję. Nie mogę. Biorę leki. Telefon do niego. Odbiera. Rozmowa o tym jak to wczoraj było na imprezie. Było ponoć grzecznie. O! Dowiaduję się, że dzień wcześniej była impreza. Idziemy do kina w przyszłą środę. Środa. Przeprasza bo jest wyjście formowe na piwo z ekipą z firmy. Przyjechali z Warszawy. Ważni goście. Ważne uzasadnione wyjście. Tydzień wcześniej był wieczór kawalerski. Uzasadnione picie. Spotykamy się na mieście. Wracamy do niego. Bałagan. Pudełka po pizzy. Poprzedniego wieczoru był kolega na piwie. Nieźle. Nie wiem jak on spędzał wakacje, ale często wspomina o alkoholowych przygodach i przegięciach. Dziwi mnie to, że nie opowiada o tym co zwiedził. Dzwonek do drzwi. Cieszy się, że się nie pomylił bo kiedyś miał koleżankę, do której chodził i regularnie się z nią alkohilizował a ona mieszkała pod 21, więc najpierw chciał wejśc pod 21. On 36 lat. Dwa fakultety. Doktorat. Bardzo dobrze płatna praca. Kredyt. Szukanie pienędzy. Dziwne bo duzo wydaje na knajpy. Na taksówki. Dziwne. Dziwne, że problem alkoholowy zobaczyłam po praktycznie dwóch miesiącach. Czy to problem alkoholowy, czy traz tak się żyje? ps. nie mówił mi nigdy o uczuciach. całował. brał za rękę. w miarę regularnie spotykał się. nie odzywa się już drugi dzień. nawet jednego smsa. ale czuję ulgę. czuję, że mimo bólu w sercu wygrywam, bo nie zniszczę sobie życia. muszę z tego wyjśc cało. nie jest łatwo uwierzyć w to, że taki człowiek może mieć taki defekt. przykro mi! odchodzę.