piątek, 5 października 2012

W miłości najtrudniejsze jest...

"W miłosci najtrudniejsze jest... zasłużyć na tę miłość. Najtrudniej zdobyc zaufanie kobiety, a to fundament związku. Dopiero potem możesz ją uszczęśliwiać, zaskakiwać, rozpieszczać... Jeśli nie ma zaufania, jesteś tylko sympatycznym bawidamkiem" by Mirosław Baka

czwartek, 4 października 2012

ketchup do domu

Tak więc gramy sobie w scrabble, niby wszystko fajnie ale niestety w ramach jego estetyki. Fajkowa woń już chyba przestała robić na mnie wrażenie, do jego picia piwa też już się przyzwyczaiłam, no ale gramy a tutaj jakieś popierdywanie przedziwne sobie słyszę. Nieźle. Poszliśmy spać. jutro wyjeżdza, więc spokój będzie bo rozczarowanie rozczarowaniem a poprawy żadnej nie widać nawet daleko na horyzoncie. Zatem poranek, godzina dziesiąta. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę a on usiadł do swoich czołgów, a wcześniej nawiedził toaletę o czym nie można zapomnieć. No ale o czym tutaj pisać, człowiek odwiedza toaletę, wchodzi i wychodzi i tyle. Nie wiem co mnie podkusiło, ale poszłam sprawdzić porządek, patrzę do klopa a tam mój gość urządził kibel po swojemu. Bo kupę to się robi w łazience w Sheratonie, a on po prostu był w kiblu, a w kiblu się sra. Prawda tak wulgarna i niesmaczna, ale inaczej tego opisać inaczej nie mogłam. Poczułam lekki dysonans poznawczy, bo co tutaj robić, zwracac uwagę czy brać łopatę i porządkować. POstanowiłam postawić na swoim i delikatnie podeszłam, i zasugerowałam, że chciałabym aby w łazience pozostawiał po sobie porządek. Zerwał się i poleciał do kibla, i ze zdziwienia, aż krzyknał, że nie wiedział, że aż tak można. Wyszorował kibel i powrócił do swoich czołgów. Po pewnym czasie kiedy znowu weszłam do łazienki pierwsze i jedne co mi sie rzuciło w oczy to to, że szczotka do czyszczenia jest niczym królewskie berło skrępowane na wszystkie możliwe sposoby papierem toaletowym. Naszło mnie też podejrzenie, że być może to co miał w buzi to nie była próchnica a koleś nazwyczajniej w świecie pomylił szczotki. Albo może inaczej, ta szczotka mogła być dowodem an to, że jednak je coś więcej niż tylko pizzę. Żarty żartami, ale trzeba się zbierać do domu. Ketchup spakowany poprosił żebym go odprowadziła do samochodu, miłości jego życia czyli BMW. Patrzę na samochód i szacuję, i w moich podejrzeń wychodzi, że samochód nie jest wart więcej niż 7 tysięcy, ale przecież na takie auto nie bierze się kredytu mając własna firmę no i zęby wołające o dentystę. Zapytałam zatem stanowczo ile dał, a odpowiedz dokładnie odpowiadała moim przypuszczeniom. Niewiarygodne. Niby zapakowany, niby już ma odjeżdzać a tu trach i odpadla mu boczna listwa a pod spodem rdza okrutna , może nie tak rozległa jak na jego zębach ale jednak. Naprawa zabrała mu kilka minut, a ubrudził się przy tym niebywale, więc ponowna wizyta w domu i odjazd. Och, jak dobrze, że ten weekend już się skończył. Patrzyłam patrzyłam i uwierzyć nie mogłam w to co się dzieje. Byłam widzem jakiegoś trefnego przedstawienia, ale mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku, a mimo tego, że minęlo już kilka miesięcy to nie potrafię przestać się dziwić.

środa, 3 października 2012

z ketchupem na mieście

Numer na taksówkę wybrany, bowiem Pan Ketchup mimo użytecznego odzienia wieżchniego, jazdy tramwajem za użyteczne nie uważał, tak więc trzeba było pod sam bloczek szofera. Ja ubrana jak milion dolców w gotówce, czułam sie wspaniale ale jedna myśl nie dawała mi spokoju, a mianowicie jak to możliwe, że tak zjawoskowo wyglądająca kobieta jak ja nie robi żadnego wrażenia na ów mężczyźnie ze stolicy?! Jak to możliwe?! Odwiedziliśmy Brovarię i tam nabyliśmy droga kupna piwka oraz moje ulubione śliwki w boczku z przeciekawym sosem do tego. Pyszotka. Siedzimy sobie w tej knajpce niczym starzy znajomi, niczym niedobrani randkowicze, niczym przypadkowi przechodnie. Zero porozumienia, zero więzi, zero uczucia. Niby żadnych oznak, a jednak diabeł tkwi w szczególach. Ja mówię, on słucha, on mówi ja staram się słuchać, chociaż wróć! Już nie słucham tylko się przyglądam bo coś mnie zaintrygowało. Patrzę a tutaj jakaś zardzewiała jedynka ukazała się moim oczom. Jedna zardzewiała, a druga ukrychnięta w połowie. Nie myśląc za dużo rozpoczęłam temat stomatologiczny i dowiedziałam się, że to co widzę te niby zepsute jedynki to są tak naprawdę w bardzo dobrym stanie. Tak, teraz się z tym zgadzam, faktycznie ich największym atutem było to, że faktycznie były. Otworzyłam mu paszczę, a co tam jak i tak już nie zaiskrzyło to poszlam na calość i wyjmuję kolejne zonki z bramki numer dwa (w bramce numer jeden był już ketchup). Spojlądam ku jemu zdziwnieniu o odkrywam, że w jamie ustnej próchnica kwitnąca. No takiego bałaganu w gębie to ja dawno już nie widziałam. Na pytanie kiedy to posprzata dostaje odpwoiedź, że nie wcześniej niż za rok bo najpierw musi samochód spłacić bo ma w kredycie. Heh, swoją drogą jestem ciekawa samochodu, ponoć BMW, ale pies go wie. Poszłam do toalety, wracam a tam piwko dopite, śliweczki zjedzone a sos na palcach przestępcy. Wyjadł palcem pod moją nieobecność sos aby się nie zmarnował, tak to zrozumiałam. Po drodze kupił jeszcze piwo i pojechaliśmy do domu. Było około 3 nad ranem kiedy zaczęliśmy grac w scrabble. Zaczęło się. Scrabble. Piwo. Bekanie i lekkie popierdywanie... cdn.

poniedziałek, 1 października 2012

ketchup

Poznany na Sympatii bardzo miły pan. Zdawało się elokwentny, o analitycznym umysle i to co najbardziej pożądane charakteryzujący się inteligencją piekielną. Pozarywane noce. Przepocone pachy na sam dzwięc jego głosu dochodzący z głosnika przy sesjach google talk, ach jak pieknie. Tematy wszystkie. Tematy przeróżne. Pogawędka o 4 nad ranem o mrozonej pizzy, po 2 o polityce w Afganistanie, po 1 o czołgach, natomiast zaraz po północy o starych erotycznych filmach i gumie turbo. Czy warto się spotkać? Warto! Zatem poszedł w ruch fryzjer, kosmetyczka, nowy perfum i sukienka. Miłość mojego życia i comming from Warsaw. Dom posprzatany, kot oddalegowany tak aby nie przeszkadzał swieżym kochankom, podłogi umyte, lustra wypucowane. Godzina zero coraz bliżej. Pzyjechał książę. Kocica siedzi na kanapie i mruczy w stanie idealnym. Wchodzi pan do gospody, rozgląda się, rzuca przywitanie bierze mój telefon i dzwoni do babci poinformować, że dojechał i że w tym Poznaniu wsystko pojebane bo same lewoskrety. Następnie wyprawa do lodówki i chwyt po piwo. Ano, dobe piwo. Racja, a przywitasz się chociaż?! Racja, chodź tu do mnie, cześć cześć cześć. No to dalej rozrywka delikatna bo on zmęczony, więc odpala lapa i oglądamy niby śmiesne filmiki. Ha ha ha. Chodźmy spać zanim tracić czas na taka aktywność. Racja, ale najpierw trzeba się przebrać. Jak iśc do łózka to ów Pan zaproponował galoty bazarowe do kolan, unikatowe laczki ze słomy oraz zapach nikotynowy w całym domu. Nieźle. Poranek dzień drugi, a tutaj niespodzianka poranna a mianowicie gra w grę. Jak spędzi Pan Sylwestra? Będę grał w gre! A jak spędzi Pan pierwszą randkę? Będę grał w grę. Zagrał w grę i zrobił się głodny. Trzeba szukać pizzy z pieca, a najlepiej przez całe dwie godziny żeby niepotrzebnie nie wydawać ciężko zarobionych 20 zł. O 16 przyjechała pizza, jdna dla mnie a druga dla niego, wnet on wstaje i uroczyście grzebie w torbie a nastepnie wyznaje "to dla Ciebie" i podaje mi ketchup bazyliowy firmy Hellmans. O, to dla mnie, specjalnie kupowałeś? Nie, wziąłem z domu z lodówki, ale jeszcze nowy. Nieźle. Pizza zajedzona, więc teraz miasto. A na mieście... cdn.