piątek, 5 października 2012

W miłości najtrudniejsze jest...

"W miłosci najtrudniejsze jest... zasłużyć na tę miłość. Najtrudniej zdobyc zaufanie kobiety, a to fundament związku. Dopiero potem możesz ją uszczęśliwiać, zaskakiwać, rozpieszczać... Jeśli nie ma zaufania, jesteś tylko sympatycznym bawidamkiem" by Mirosław Baka

czwartek, 4 października 2012

ketchup do domu

Tak więc gramy sobie w scrabble, niby wszystko fajnie ale niestety w ramach jego estetyki. Fajkowa woń już chyba przestała robić na mnie wrażenie, do jego picia piwa też już się przyzwyczaiłam, no ale gramy a tutaj jakieś popierdywanie przedziwne sobie słyszę. Nieźle. Poszliśmy spać. jutro wyjeżdza, więc spokój będzie bo rozczarowanie rozczarowaniem a poprawy żadnej nie widać nawet daleko na horyzoncie. Zatem poranek, godzina dziesiąta. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę a on usiadł do swoich czołgów, a wcześniej nawiedził toaletę o czym nie można zapomnieć. No ale o czym tutaj pisać, człowiek odwiedza toaletę, wchodzi i wychodzi i tyle. Nie wiem co mnie podkusiło, ale poszłam sprawdzić porządek, patrzę do klopa a tam mój gość urządził kibel po swojemu. Bo kupę to się robi w łazience w Sheratonie, a on po prostu był w kiblu, a w kiblu się sra. Prawda tak wulgarna i niesmaczna, ale inaczej tego opisać inaczej nie mogłam. Poczułam lekki dysonans poznawczy, bo co tutaj robić, zwracac uwagę czy brać łopatę i porządkować. POstanowiłam postawić na swoim i delikatnie podeszłam, i zasugerowałam, że chciałabym aby w łazience pozostawiał po sobie porządek. Zerwał się i poleciał do kibla, i ze zdziwienia, aż krzyknał, że nie wiedział, że aż tak można. Wyszorował kibel i powrócił do swoich czołgów. Po pewnym czasie kiedy znowu weszłam do łazienki pierwsze i jedne co mi sie rzuciło w oczy to to, że szczotka do czyszczenia jest niczym królewskie berło skrępowane na wszystkie możliwe sposoby papierem toaletowym. Naszło mnie też podejrzenie, że być może to co miał w buzi to nie była próchnica a koleś nazwyczajniej w świecie pomylił szczotki. Albo może inaczej, ta szczotka mogła być dowodem an to, że jednak je coś więcej niż tylko pizzę. Żarty żartami, ale trzeba się zbierać do domu. Ketchup spakowany poprosił żebym go odprowadziła do samochodu, miłości jego życia czyli BMW. Patrzę na samochód i szacuję, i w moich podejrzeń wychodzi, że samochód nie jest wart więcej niż 7 tysięcy, ale przecież na takie auto nie bierze się kredytu mając własna firmę no i zęby wołające o dentystę. Zapytałam zatem stanowczo ile dał, a odpowiedz dokładnie odpowiadała moim przypuszczeniom. Niewiarygodne. Niby zapakowany, niby już ma odjeżdzać a tu trach i odpadla mu boczna listwa a pod spodem rdza okrutna , może nie tak rozległa jak na jego zębach ale jednak. Naprawa zabrała mu kilka minut, a ubrudził się przy tym niebywale, więc ponowna wizyta w domu i odjazd. Och, jak dobrze, że ten weekend już się skończył. Patrzyłam patrzyłam i uwierzyć nie mogłam w to co się dzieje. Byłam widzem jakiegoś trefnego przedstawienia, ale mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku, a mimo tego, że minęlo już kilka miesięcy to nie potrafię przestać się dziwić.

środa, 3 października 2012

z ketchupem na mieście

Numer na taksówkę wybrany, bowiem Pan Ketchup mimo użytecznego odzienia wieżchniego, jazdy tramwajem za użyteczne nie uważał, tak więc trzeba było pod sam bloczek szofera. Ja ubrana jak milion dolców w gotówce, czułam sie wspaniale ale jedna myśl nie dawała mi spokoju, a mianowicie jak to możliwe, że tak zjawoskowo wyglądająca kobieta jak ja nie robi żadnego wrażenia na ów mężczyźnie ze stolicy?! Jak to możliwe?! Odwiedziliśmy Brovarię i tam nabyliśmy droga kupna piwka oraz moje ulubione śliwki w boczku z przeciekawym sosem do tego. Pyszotka. Siedzimy sobie w tej knajpce niczym starzy znajomi, niczym niedobrani randkowicze, niczym przypadkowi przechodnie. Zero porozumienia, zero więzi, zero uczucia. Niby żadnych oznak, a jednak diabeł tkwi w szczególach. Ja mówię, on słucha, on mówi ja staram się słuchać, chociaż wróć! Już nie słucham tylko się przyglądam bo coś mnie zaintrygowało. Patrzę a tutaj jakaś zardzewiała jedynka ukazała się moim oczom. Jedna zardzewiała, a druga ukrychnięta w połowie. Nie myśląc za dużo rozpoczęłam temat stomatologiczny i dowiedziałam się, że to co widzę te niby zepsute jedynki to są tak naprawdę w bardzo dobrym stanie. Tak, teraz się z tym zgadzam, faktycznie ich największym atutem było to, że faktycznie były. Otworzyłam mu paszczę, a co tam jak i tak już nie zaiskrzyło to poszlam na calość i wyjmuję kolejne zonki z bramki numer dwa (w bramce numer jeden był już ketchup). Spojlądam ku jemu zdziwnieniu o odkrywam, że w jamie ustnej próchnica kwitnąca. No takiego bałaganu w gębie to ja dawno już nie widziałam. Na pytanie kiedy to posprzata dostaje odpwoiedź, że nie wcześniej niż za rok bo najpierw musi samochód spłacić bo ma w kredycie. Heh, swoją drogą jestem ciekawa samochodu, ponoć BMW, ale pies go wie. Poszłam do toalety, wracam a tam piwko dopite, śliweczki zjedzone a sos na palcach przestępcy. Wyjadł palcem pod moją nieobecność sos aby się nie zmarnował, tak to zrozumiałam. Po drodze kupił jeszcze piwo i pojechaliśmy do domu. Było około 3 nad ranem kiedy zaczęliśmy grac w scrabble. Zaczęło się. Scrabble. Piwo. Bekanie i lekkie popierdywanie... cdn.

poniedziałek, 1 października 2012

ketchup

Poznany na Sympatii bardzo miły pan. Zdawało się elokwentny, o analitycznym umysle i to co najbardziej pożądane charakteryzujący się inteligencją piekielną. Pozarywane noce. Przepocone pachy na sam dzwięc jego głosu dochodzący z głosnika przy sesjach google talk, ach jak pieknie. Tematy wszystkie. Tematy przeróżne. Pogawędka o 4 nad ranem o mrozonej pizzy, po 2 o polityce w Afganistanie, po 1 o czołgach, natomiast zaraz po północy o starych erotycznych filmach i gumie turbo. Czy warto się spotkać? Warto! Zatem poszedł w ruch fryzjer, kosmetyczka, nowy perfum i sukienka. Miłość mojego życia i comming from Warsaw. Dom posprzatany, kot oddalegowany tak aby nie przeszkadzał swieżym kochankom, podłogi umyte, lustra wypucowane. Godzina zero coraz bliżej. Pzyjechał książę. Kocica siedzi na kanapie i mruczy w stanie idealnym. Wchodzi pan do gospody, rozgląda się, rzuca przywitanie bierze mój telefon i dzwoni do babci poinformować, że dojechał i że w tym Poznaniu wsystko pojebane bo same lewoskrety. Następnie wyprawa do lodówki i chwyt po piwo. Ano, dobe piwo. Racja, a przywitasz się chociaż?! Racja, chodź tu do mnie, cześć cześć cześć. No to dalej rozrywka delikatna bo on zmęczony, więc odpala lapa i oglądamy niby śmiesne filmiki. Ha ha ha. Chodźmy spać zanim tracić czas na taka aktywność. Racja, ale najpierw trzeba się przebrać. Jak iśc do łózka to ów Pan zaproponował galoty bazarowe do kolan, unikatowe laczki ze słomy oraz zapach nikotynowy w całym domu. Nieźle. Poranek dzień drugi, a tutaj niespodzianka poranna a mianowicie gra w grę. Jak spędzi Pan Sylwestra? Będę grał w gre! A jak spędzi Pan pierwszą randkę? Będę grał w grę. Zagrał w grę i zrobił się głodny. Trzeba szukać pizzy z pieca, a najlepiej przez całe dwie godziny żeby niepotrzebnie nie wydawać ciężko zarobionych 20 zł. O 16 przyjechała pizza, jdna dla mnie a druga dla niego, wnet on wstaje i uroczyście grzebie w torbie a nastepnie wyznaje "to dla Ciebie" i podaje mi ketchup bazyliowy firmy Hellmans. O, to dla mnie, specjalnie kupowałeś? Nie, wziąłem z domu z lodówki, ale jeszcze nowy. Nieźle. Pizza zajedzona, więc teraz miasto. A na mieście... cdn.

niedziela, 30 września 2012

ALCO POP

Kolejny watek z serii z życia wzięte... Kolejna smutną prawda ale chyba i znak, że mimo wszystko z poprzednich doświadczeń wyciągnęłam wnioski i stałam się bardziej czujna. Zaczne od końca, bo tak jest łatwiej kiedy się coś kończy. W poprzedni piątek zaproponował żebyśmy spotkali się w sobotę i w niedzielę. Na sobotę zorganizował Whiskey Day a w niedziele kanapowe lenistwo i rower. Pomyślałam, że fajnie ale mimo wszystko zaprosiłam go na kolację na piątek. Odmowa. W piątek nie może bo jedzie do Wrocławia w celu spotkania się z przyjaciółmi z Anglii. Nieźle. Zatem właśnie dowiedziałam się, że zalicza imprezę. Ale okay, za krótko się znamy i spotykamy żeby mi się legitymował. W sobotę zaprosił na spaghetti, jakie to romantyczne i miłe. Okazuje się, że w domu koledzy, sztuk dwie. Popijają faktycznie whiskey i planują wspólne wyjście na miasto, więc co robiłam tam ja?! Zjadłam spaghetti, odmówiłam alkoholu i zostałam odprowadzona na przystanek. Zatem z sobotniego spotkania nici. Postanowiliśmy spotkać się w niedziele u mnie na kolacji, na 19. Dom wysprzątany, kolacja zaplanowana a tu telefon z propozycją wyjścia do knajpy z jego znajomymi. Miło, zatem koncert. Ale. Pojawiło się ale... kolega jeden jeszcze nie wyjechał, koncert jest na 21, a więc oni są na mieście już od 17, więc generalnie opcja jest taka żebym dołączyła do nich jak tylko będę gotowa. Zgodziłam się. Zreflektowałam się. Chciałam oddzownić i zaproponować żeby zajął się kolegą jak ma gościa bo nie czułabym się dobrze w towarzystwie jego kolegów z żonami, jego samego z kolegą i ja jako wolny elektron. Porażka. Trzy godziny dzwonienia nie dały rezultatu. Abonent poza zasięgiem. O 21 sms o tym w jakim klubie są. Odpisuję, że przkro mi ale... Reakcja żadna. Ignor. W poniedziałek zaproszenie na degustację wina hiszpańskiego. Dzwonię. Pytam. Bo być może to żadne poważne zaproszenie. Słyszę. Bełkot. Kilka średnio miłych słów. Jest w knajpie. Piwo z kolegami. A jutro wino ze mną. Jesteśmy na degustacji. Ja odmawiam alkoholu. Nie piję. Nie od dzisiaj. Biorę leki. Od dłuższego czasu to podkreślam. Podają pierwszą lampkę napełnioną w jednej trzeciej winem. Wszystkie kieliszki oddaje jemu. Wypił zatem sześć. Później knajpa. Wypił kolejną lampkę wina. Ja tylko mięta z lukrecją. Godzina 22. Jest zmęczony. Ma za sobą dokładnie pięć dni imprezowania. Pierwsza myśl. Przegrałam z kolegami. Druga myśl. Już mu się nie podobam. Trzecia myśl. Coś zrobiłam źle. Popsułam kolejną relację. Jestem winna. Czar prysł. To pewnie dlatego, ze za wcześnie poszliśmy do łóżka. Pierwsze podejście i brak wzwodu. Drugie podejście trochę lepiej, ale nadal problem ze wzwodem. Trzecie podejście problem ze wzwodem. Penetracja niemożliwa. Brak czułości w łóżku. Obecność balsamu na jego ciele. Ma suchą skórę, stąd balsamy. Ma suche ręce stąd kremy do rąk. On lubi zdrowy tryb życia. Stosuje zdrową dietę. Gotuje na parze. Nie pije kawy. Zażywa suplementy aby utrzymać poziom kwasowo zasadowy w organizmie. Dojeżdza rowerem do pracy. Chodzi na basen regularnie. Chodzi na masaże. Rozpoczął zajęcia z jogi bo ma problemy z zasypianiem i ze stresem. Efekty? Brak efektów. Zwisające piersi i obwisły brzuch. Zaprzeczenie. Zdrowy tryb życia to mit. Retrospekcja. Powrócmy do pierwszwych spotkań. Pierwsze randki w pubie. Pykał piwa. Ja drinki. Luz, od tego są puby. Idziemy do kina. On przynosi butelkę wina. Wypiłam kilka łyków. Do końca seansu wypił całą butelkę. Nie był pijany. Później knajpy. Dopił piwo lub dwa. Może był podchmielony. Nie był pijany. Kolejne spotkania w domu. Jestem uratowana. Nie będzie alkoholu. Nie będe musiała się tłumaczyć. Niespodzianka. Porto do sernika. W kuchni korki po winach. Butelki. Dużo korków. Nie mam juz pomysłów na wymówki, ale nie piję. Idziemy do znajomych. Popijawa. Ja nie piję. On wódkę. On nigdy nie jest pijany. Jest romantyczny. Przynosi wino do kolacji. Pije sam. Ja nie piję. Nie mogę. Biorę leki. Telefon do niego. Odbiera. Rozmowa o tym jak to wczoraj było na imprezie. Było ponoć grzecznie. O! Dowiaduję się, że dzień wcześniej była impreza. Idziemy do kina w przyszłą środę. Środa. Przeprasza bo jest wyjście formowe na piwo z ekipą z firmy. Przyjechali z Warszawy. Ważni goście. Ważne uzasadnione wyjście. Tydzień wcześniej był wieczór kawalerski. Uzasadnione picie. Spotykamy się na mieście. Wracamy do niego. Bałagan. Pudełka po pizzy. Poprzedniego wieczoru był kolega na piwie. Nieźle. Nie wiem jak on spędzał wakacje, ale często wspomina o alkoholowych przygodach i przegięciach. Dziwi mnie to, że nie opowiada o tym co zwiedził. Dzwonek do drzwi. Cieszy się, że się nie pomylił bo kiedyś miał koleżankę, do której chodził i regularnie się z nią alkohilizował a ona mieszkała pod 21, więc najpierw chciał wejśc pod 21. On 36 lat. Dwa fakultety. Doktorat. Bardzo dobrze płatna praca. Kredyt. Szukanie pienędzy. Dziwne bo duzo wydaje na knajpy. Na taksówki. Dziwne. Dziwne, że problem alkoholowy zobaczyłam po praktycznie dwóch miesiącach. Czy to problem alkoholowy, czy traz tak się żyje? ps. nie mówił mi nigdy o uczuciach. całował. brał za rękę. w miarę regularnie spotykał się. nie odzywa się już drugi dzień. nawet jednego smsa. ale czuję ulgę. czuję, że mimo bólu w sercu wygrywam, bo nie zniszczę sobie życia. muszę z tego wyjśc cało. nie jest łatwo uwierzyć w to, że taki człowiek może mieć taki defekt. przykro mi! odchodzę.

środa, 28 marca 2012

fajansiarze

Jakiś czas temu kolega z pracy wyznał mi, że od dawna coś do mnie czuje. Uśmiechnęłam się, szkoda, że lekko szyderczo… Zacznijmy od początku. Byliśmy na imprezie firmowej, po której udałam się z omawianym obiektem na afterparty w celu dalszej zabawy. Byliśmy praktycznie sami w klubie. Piliśmy piwko. Tańczyliśmy. Mało gadaliśmy. Nagle on wziął mnie za rękę, zaczął muskać ustami moją szyję. O pocałunek walczył jakieś 15 minut. Było cudownie, przeżycie niemal orgazmiczne. W tańcu dotykał mnie jak prawdziwy facet, w każdym jego dotyku dało się wyczuć pożądanie. Dlaczego więc tak pięknie rozpoczęta historia nie znalazła spełnienia? Dlaczego nie wyznali sobie uczucia, dlaczego nie przyznali się, że czują do siebie to coś od dobrych dwóch lat? Dlaczego nie zaczęli być razem?
Po multiorgazmicznym pocałunku coś mnie tknęło, zapytałam się go czy nie ma przypadkiem dziewczyny?!
Odpowiedzi żadnej, ale reakcja jego dość wymowna. Spuścił głowę i oświadczył, że wszystko mi wytłumaczy. No i wytłumaczył treścią dość wytartą i trącącą myszką. Mówił, że jest w związku ale nie ma u nich pierwiastka erotycznego. Powiedział też, że ma świadomość tego, że gdyby spotkał mnie przed swoją aktualną partnerką to wie, że dzisiaj byłby szczęśliwy ze mną.
Jednym słowem on ma problem, a ja czystą kartę, której plamić nie mam zamiaru żadnym romansem. Wyciągam jedynie pewne wnioski, z którymi mam ochotę się podzielić. Jak facet zaczyna zdradzać to znaczy, że w związku nie dzieje się najlepiej. O mężczyźnie świadczy to tyle, że coś u niego się wypaliło i pokazuje gotowość na nowy związek. I niby sytuacja nadzwyczaj logiczna, wystarczy zakończyć stary związek i rozpocząć nowy. A co jeśli ta nowa kobieta okazuje się być jedynie pretekstem do zakończenia dawno wypalonej już relacji. Samiec porzuca swoją starą miłość i wcale nie wchodzi w stałą relację z kochanką. Zaczyna korzystać z wolności i zaczyna nowy rozdział w swoim życiu, oczywiście zaraz po tym jak odchoruje żałobę po utracie poprzedniego związku. Dlaczego więc nie warto wchodzić w związek z kimś kto akurat przechodzi jakiś trudny moment w swoim życiu? Każdy człowiek potrzebuje wsparcia w trudnej sytuacji, ale nie można zapomnieć, że kiedy człowiek zaczyna łapać balans to jednak chce iść swoją drogą i tylko w swoją stronę już patrzy. Bardzo łatwo jest wpaść w romans, ale później niełatwo jest pogodzić się z tym, że było się tylko elementem terapii powstrząsowej i zostało z niczym.
Faceci, którzy nie potrafią zakończyć związku, w którym czują się źle, ale w tym samym momencie kosztem innej kobiety chcą zaspokoić swoje męskie ego to zwykli fajansiarze, na których nie warto tracić czasu.

wtorek, 20 marca 2012

Wydział Spraw Obywatelskich

Dzisiaj mialam stawić się w Urzędzia Miasta po to by wymeldować 'kryptogeja' z pobytu czasowego z mojego wlasnego mieszkania. Dla wielu moze to być bezcelowe, bo w zasadzie ten jego pobyt u mnie bylby ważny jeszcze przez niecaly rok, ale nie ja zdecydowalam inaczej, zdecydowalam ze życiowe porzadki najlepiej jest robic do końca. Zapodalam pismo o wymeldowanie krypciaka, na co on zareagowal i napisal ze nie zamierza sie wymeldowac i że jestem mu winna jego rzeczy osobiste. Masakra, a ja myslalam ze potraktowalam go z godnoscia placac za transport i wysylajac wszystkie jego rzeczy za nim. Podczas pól godzinnej wizyty odpowiadalam na różne pytania. Po zlożeniu zeznań uslyszalam od kobiety, ktora spisywala caly wywiad:

"Podziwiam takie kobiety jak Pani, które potrafią odpowiednio zareagować. Gdybym ja miala taka sile jak Pani to byc moze moje zycie ulożyloby sie inaczej."


Poczulam sie bardzo podbudowana. Zrozumialam, ze znowu jestem cos warta. Usmiecham sie jak kiedys. Każdego dnia moja sexualnosc staje sie coraz bardziej wyrazista. Znowu czuje sie kobieta. Czuje w sobie energie jakiej nie mialam w sobie od jakis dwoch lat. Jest cudownie, jestem wolna. Umiem sama decydować i podejmować decyzje. Jestem silną kobietą.

poniedziałek, 12 marca 2012

kryptogej

Przeżywam właśnie koszmar mojego życia, po około 2 latach odkryłam, z byłam oszukiwana. Moj były partner ukrywał związek ze mną, w rezultacie przedstawił mnie tylko swoim rodzicom i bliskim znajomym ale w pracy nie wspomniał o mnie ani słowem. Od samego poczatku cos mi nie stykało, wiele z Was moze nie zrozumie dlaczego nie przekreśliłam go od razu, ale on dawal mi coś czego nie dawal mi nikt inny wczesniej, a mianowicie przekonanie, ze bedziemy razem do konca zycia, wzbudzil ogromne poczucie bezpieczeństwa, zostawił niby dobra pracę w swoim mieście i niby za mną przeprowadził się na zachód Polski, zamieszkał u mnie i przez pierwsze 9 miesięcy nie miał pracy, to ja utrzymywałam dom i wtedy był dla mnie kochany i deklarował swoja miłość. Od kiedy zdobył pracę, dobrze płatną zmienił się nie do poznania, wyśmiewał się z smsów które sam mi kiedys wysyłał a na tekst o ślubie odpowiadał „jak będzie czarny papież”, nie poznawałam go. Niedługo po otrzymaniu pracy mówił mi, że będzie przyjeżdżał z lekkim opóźnieniem bo musi zabierać kolegę w drodze do pracy i później z pracy odwoził go do domu. Dziwiło mnie to i wkurzało, mówił mi, że ten kolega jego jest w moim guście, ma ciemne dłuższe kęcone włosy i ma taki rockowy styl. Kiedyś wrócił do domu z jakąś wełnianą czapką na głowie, od razu pochwalił się, że żona tego kolegi robi takie czapy i tamten powiedział, że jak mu się ta czapka podoba to może sobie wziąć w zamian za to podwożenie. Jakoś mnie to zdziwiło strasznie i zaczęłam podejrzewać, czy oby nie podwozi jakiejś koleżanki.
Przeanalizujmy nasz sex: Od samego początku było jakoś dziwnie, krótki sex (czasem trwał 3 minuty, a najdłuższy kilka razy nawet do 15 minut trwał), nigdy nie było czegoś takiego jak gra wstępna, na początku związku kilka razy całował mnie jak facet ale później już całował mnie jak ciocia to buziaki w usta to w czoło a jak nalegałam na gorące pocałunki to się migał i mówił, że nie lubi się całować z języczkiem , sex oralny był dla niego nie do przejścia, wybuchał śmiechem kiedy staralam sie go pieścić ustami, a jak chciałam ręką to mówił ze mam go nie trzymać tak za jajka bo czuje sie jak gej i znowu wybuchał smiechem. Od samego początku mowil ze on nie ma takiego zapotrzebowania na sex jak ja, czesto wymigiwal sie od sexu zmeczeniem albo mowil ze szkoda ze wczesniej sie nie pokochalismy jak wrocil z pracy bo teraz juz za pozno, a jak chciałam drugi raz na dzień to mówił ze musi mu się tak dopiero nazbierać więc najwcześniej będzie mógł kolejnego dnia. Kilka razy probowal on mne piescic oralnie ale zupelnie beznadziejnie to wychodzilo tak jak by nie czul mojego ciala, zupełnie jakby nie znał mapy ciała kobiety. Po pewnym czasie zaczęłam czuć ogromne niedopieszczenie bo nigdy nie zajmował sie nawet moimi piersiami (nawet na samym początku związku mówił mi, że woli małe a ja mam C rozmiar więc może nie były w jego guście). Czułam się rozczarowana moja sexualnością, czułam, że się marnuję, czułam ogromny deficyt. Dlaczego więc nie odeszłam? Bo myślałam, że ten sex się zmieni, że on się nauczy co i jak. Zapomniałam chyba, że mam faceta, który ma już 30 lat a za sobą rozpad małżeństwa, które trwało bardzo krótko. Nigdy nie wyjaśnił mi do końca co się stało, opowiedział mi jedynie o byłej żonie wariatce, która po ślubie podejrzewała go o zdrady i pewnego dnia wyrzuciła jego rzeczy do Warty i na śmietnik. Teraz wiem, że kobieta nie robi takich rzeczy za darmo. Umknelo mi tez to, ze na samym poczatku zwiazku chwalil się, że jego mama sie go wypytywala jak tam mu ze mna jest, i jak z sexem?! Dziwilam sie ze mi to powtórzyl, myslalam ze ma jakas wscibska albo progresywna matkę. teraz łącze fakty, analizuje i dochodze do tego ze i on i jego rodzice wiedzieli ze z jego orientacja jest cos nie tak, na co liczyli? na cudowne uzdrowienie, ale to oni, a on od samego poczatku realizowal w sposob wyrafnowany swoje cele zyciowe nie biorac mnie pod uwage w swoich planach. Odkryłam też, że w ten sam sposób co mnie podrywał przez Internet dziewczynę z pracy, dokładnie te same texty i ta sama forma. Później płakał, że faktycznie się do niej przymilał ale o zdradzie nawet nie pomyślał, w zasadzie racja bo miał problemy z gotowością do sexu, trzeba było szybko realizować akt kiedy miał członka w wzwodzie, bo jak już padł to już nie było szansy na sex. Powiedział mi nawet, że ja przestałam go pociągać, że ta koleżanka mu się podoba. Pech chciał, że kiedy to powiedział na dniach stracił pracę i stał się dla mnie miły i kochany jak dawniej. Nie czekałam, wywaliłam go z domu i staram się teraz jakoś pozbierać. Ja go wywaliłam, ale tamta może go przygarnie, ale skoro wdawała się z nim we flirt a jako jedna z nielicznych widziała, że na FB ma napisane ze jest w związku i z kim a nadal sobie z nim pisała to teraz proszę, niech sobie go bierze.
Dałam sie oszukać, ciężko mi się pozbierać ale wyjdę z tego, z całego serca sobie tego życzę.